sobota, 10 listopada 2012

Einherjar. O czym nocami szepcze walkiria...


What kind of a dream is it,' said Óðinn,
in which just before daybreak,
I thought I cleared Valhǫll,
for coming of slain men?
I waked the Einherjar,
bade valkyries rise up,
to strew the bench,
and scour the beakers,
wine to carry,
as for a king's coming,
here to me I expect
heroes' coming from the world,
certain great ones,
so glad is my heart.






Opowiem Ci dzisiaj historię...

Popatrz przez okno. Dni stają się krótsze, zimniejsze, a niebo należy do wiecznie nienasyconego Gonu i jego Pani o twarzy podzielonej na dwie. Popatrz, jak wydłużają się cienie. Popatrz na nagie drzewa - i posłuchaj  muzyki uderzających o siebie gałęzi. Czyż nie słyszysz w niej szczęku tej dawnej broni?

Opowiem Ci dzisiaj historię. O tym, co widziały moje oczy, o tym, co słyszały moje uszy, o tym, czego dotknęły moje dłonie.

Tuż za progiem rozciąga się kobierzec z liści. Zrób krok, miły, i powiedz mi sam, czyż nie tak brzmią trzaskające pod młotem kości? Wyciągnij dłoń, kiedy zacznie padać - i wspomnij ten deszcz, który mieszał się z krwią i ziemią, dawno temu. 

Opowiem Ci dzisiaj historię, o ukochany! Połóż głowę na moim łonie, daj odpocząć zmęczonemu czołu, odłóż na chwilę miecz. Napij się miodu z mojego rogu. Zamknij swoje oczy, słuchaj mojego głosu, kosztuj mojej słodyczy, wdychaj mój zapach. 

Był tam ogień, był wiatr, był deszcz. Byli bohaterowie, byli tchórze. Byli przywódcy, byli zdrajcy. Minęła noc, minął dzień, nastała kolejna noc. Ze zmierzchem umarła nadzieja, a pozostał tylko honor. Był ogień... Był wiatr... Był deszcz. Była pasja, było zapamiętanie, były łzy...

Opowiem Ci tę historię raz jeszcze, luby. Tę historię, która zdarzyła się dawno temu, między Tobą i mną.

Poznałam Cię w tym deszczu, w tym błocie, w tej krwi. W szczęku broni, przy dźwiękach miażdżonych kości. Cienie były długie, ludzie utrudzeni, a Ty leżałeś na ziemi. Kroczyłam tuż za moim Ojcem, wypatrującym samopoświęcenia. Ja szukałam wśród ludzi Wilków.

Czy widziałeś kiedyś, najdroższy, umierającego wilka? Musiałeś widzieć, nosisz dumnie jego futro. Kiedy wilk umiera, jego jasne oczy ciemnieją. Mimo że nadal błękitne, stają się szkliste i wyziera z nich pustka, bardziej i bardziej. Jest w nich strach przed tym, co nastąpić musi. Jest w nich duma, że następuje to w sposób właściwy. Jest w nich żal - za wilczycą, której nie zobaczy, za szczeniętami, które się nie narodzą, za ścieżkami, których nie przebiegnie, za nocami, kiedy nie zawyje. Tak właśnie wyglądały wtedy Twoje oczy, mój kochany.

Wiedziałam, że jesteś Wilkiem, od pierwszej chwili. Podałam Ci dłoń. Długimi palcami przesunęłam po Twojej twarzy. Słodkimi ustami pocałowałam Twoje czoło. Miękkimi ramionami objęłam Twoje ciało - i zabrałam Cię ze sobą.

Znasz już tę historię, mój miły. Pamiętaj o niej. Wiele jeszcze przed nami. Wiele pracy, wiele walki, wiele znoju, a na koniec wielki ogień, który pochłonie nas wszystkich. 

Teraz jednak, ukochany... Patrz na mnie, słuchaj mojego głosu. Jesteśmy tu tylko na chwilę. Przez ten moment, między dwoma uderzeniami serca, tu i teraz, nigdzie i nigdy, wszędzie i zawsze. Nie istnieje ból, nie istnieje strach, nie istnieje żal. Co istnieje, to Twoje ręce, moje oczy, Twoja twarz, moje dłonie.

Jeszcze raz, umiłowany... Wypowiedz moje imię, Sigrún.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz