Zlot z okazji Vetrablotu był dla mnie tym razem szczególny. Oprócz uczestniczenia w rytuale i spotkania z przyjaciółmi, był też czasem na obserwację i przemyślenia. Na zastanowienie się nad kilkoma życiowymi kwestiami. I jak to zwykle bywa, refleksja przychodzi dopiero po przetrawieniu tych obserwacji. Rzeczy, których nie dostrzegaliśmy wcześniej stają się widoczne dzięki rozmowie z najbliższymi. Jak w poprzednim poście napisała Myszaq:
Powrót z nadmorskiego Vetrablotu był nieco inny niż dotychczasowe powroty ze świąt. Rozmawialiśmy poważniej. Byliśmy nieco bardziej zadumani niż zwykle.
Mieliśmy kilka godzin czasu by wspólnie poważnie porozmawiać o swoich odczuciach. Długa jazda pociągiem sprzyjała temu by zastanowić się nad tym, co sie stało, nad swoim oraz innych zachowaniem. Nad próbą zrozumienia tego i wyciągnięciem wniosków. A wszystko sprowadza się do odwiecznego pytania, które już niejeden filozof stawiał - “Kim jestem?” Kim jesteśmy, my asatryjczycy?