wtorek, 5 listopada 2013

Przemyślenia

Zlot z okazji Vetrablotu był dla mnie tym razem szczególny. Oprócz uczestniczenia w rytuale i spotkania z przyjaciółmi, był też czasem na obserwację i przemyślenia. Na zastanowienie się nad kilkoma życiowymi kwestiami. I jak to zwykle bywa, refleksja przychodzi dopiero po przetrawieniu tych obserwacji. Rzeczy, których nie dostrzegaliśmy wcześniej stają się widoczne dzięki rozmowie z najbliższymi. Jak w poprzednim poście napisała Myszaq:

Powrót z nadmorskiego Vetrablotu był nieco inny niż dotychczasowe powroty ze świąt. Rozmawialiśmy poważniej. Byliśmy nieco bardziej zadumani niż zwykle.

Mieliśmy kilka godzin czasu by wspólnie poważnie porozmawiać o swoich odczuciach. Długa jazda pociągiem sprzyjała temu by zastanowić się nad tym, co sie stało, nad swoim oraz innych zachowaniem. Nad próbą zrozumienia tego i wyciągnięciem wniosków. A wszystko sprowadza się do odwiecznego pytania, które już niejeden filozof stawiał - “Kim jestem?” Kim jesteśmy, my asatryjczycy? 

Vetrablot na Pomorzu 2013

Powrót z nadmorskiego Vetrablotu był nieco inny niż dotychczasowe powroty ze świąt. Rozmawialiśmy poważniej. Byliśmy nieco bardziej zadumani niż zwykle. 

Przyznać trzeba, że Morze przyjęło nas bardzo gościnnie – Njord okazał się bardzo szczodrym gospodarzem, i podczas porannego, sobotniego spaceru obdarował każdego z nas garścią drobnych bursztynów. Samo morze było niesamowite – spokojne, leniwe, z ledwo widocznymi, delikatnymi falami – istna oaza szaroniebieskiego spokoju. Wspaniale było powłóczyć się po plaży, wpatrywać w horyzont i obserwować unoszące się na delikatnych falach ptaki, zajęte swoimi własnymi, ptasimi sprawami. Zerkały tylko czasem z niepokojem, kiedy podnosiliśmy z plaży swoje własne, nowo nabyte skarby – kolorowe muszelki, wygładzone przez morze drewienka, gałązkę pąkli. 

W drogę na blot wyruszyliśmy dobrze po zmroku. Siąpił deszcz, a do przejścia mieliśmy spory kawałek, szliśmy więc szybko i niespokojnie. Ale to zmieniło się, gdy dotarliśmy do plaży – ciemność panująca na niej i delikatny szum morza przyjęły nas i otuliły. Uspokoiły i nastroiły odpowiednio do rytuału, który miał zostać odprawiony. Ci, którzy mieli okazję stanąć tuż nad brzegiem i wpatrywać się w ciemność, mżawkę i mgłę – mogli zobaczyć mnogość obrazów i kształtów, które te niosły ze sobą. Obrazów z pogranicza światów.