wtorek, 16 kwietnia 2013

I po Ostarze...



Czuć wiosnę w powietrzu! A nawet widać, jeśli się dobrze przyjrzeć. Wycieczka do lasu nie kończy się już brodzeniem po uda w śniegu, jak miesiąc temu. Teraz pokrywa śnieżna sięga co najwyżej za kostkę, a w wielu miejscach przebijają się młode roślinki. I mimo iż ciągle jeszcze możemy spacerować po skutej lodem tafli jeziora to świecące ostro słońce daje nam znać, że już wkrótce nie będzie to możliwe.





Ostarę przywitaliśmy w Polsce, a teraz również w Norwegii. Dwa różne bloty, dwa różne spotkania. Duże święto w gronie przyjaciół i nasze małe tutaj. Oba tak samo potrzebne. Kiedy pomyślę o tych kilku dniach w Polsce, wspomnę twarze najbliższych, od razu zaczynam się cieszyć. Jak dobrze jest być gościem, nie przejmować się organizacją niczego, a tylko czerpać radość z tego, co dzieje się wokół. Czysta przyjemność i miła odmiana! Święto zorganizowane przez Isę i Leśną było wydarzeniem, które każdy z nas będzie długo pamiętał. Piękne miejsce, pyszne jedzenie (w ilości większej niż ktokolwiek jest w stanie przejeść), mili gospodarze.







 A blot? Wyjątkowy! Pogoda sprzyjała tego dnia - piękne czyste niebo i mocne słońce dawało już znaki, że wiosna niedługo zawita na dobre. Pierwsza grupa wyruszyła w drogę wcześniej, aby przygotować miejsce na blot. Grupa druga (czyli znaczna większość) poszła ich śladem godzinę później. Delikatne dźwięki fletu były dla nas wskazówką, w które miejsce mamy się udać. W zagajniku, obok strumienia i dużego głazu, już palił się ogień. Leśna skończyła grać i energicznie poprowadziła blot nie żałując miodu. Ofiary położyliśmy na kawałku materiału przy głazie. I zaczęło się dziać! Materiał nagle poruszył się i zaczął żyć własnym życiem. Raz tu, raz tam wybrzuszał się i widać było, że coś małego i szybkiego się pod nim przemieszcza. Po chwili naszym oczom ukazała się śmieszna mordka ryjówki, która odważnie wyszła spod materiału i przebiegła się wokół ofiar. Później zainteresowały ją długie spódnice i zaczęła buszować między nimi, wywołując wybuchy śmiechu wśród obserwujących i lekki niepokój tych, którym pod spódnicę  postanowiła zajrzeć. Wiosennie i wesoło, co oczywiście zostało uwzględnione w licznych toastach. Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji. Zakończenie blotu było fantastyczne. Leśna ułożyła pieśń, którą odśpiewała prawie tańcząc z rogiem w dłoniach i ulewając miodu w odpowiednich momentach. Silny głos i mocne słowa jeszcze długo brzmiały i brzmieć będą w naszej pamięci! Na kolejnych blotach na pewno utwór ten zostanie nie raz wykorzystany i niejedna zwrotka jeszcze zostanie dopisana.
Ofiary wylądowały w strumieniu. Rozpoczęła się bardziej rozrywkowa część święta, czyli ostarowe wróżby. Zadanie pozornie proste: należało stanąć tyłem do drzewa i rzucić za siebie jajkiem tak, aby trafić w pień. Trafienie oznaczało pomyślne zakończenie. Mistrzem rzutów okazał się najmłodszy uczestnik blotu - 3 bezbłędne rzuty z dużej odległości!





Nie wszystkim się poszczęściło, ale nikomu nie popsuło to nastroju. W dobrych humorach udaliśmy się w drogę powrotną do domu, gdzie odbył się później urodzinowy symbel.


Wieczór część z nas spędziła przy kominku, część przy ognisku i wspólnym muzykowaniu.


Ten weekend był wyjątkowy i już cieszymy się z kolejnego spotkania! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz