Zakończył się kolejny etap naszego życia, powstał kolejny węzeł na sieci Wyrd, rozpoczęły się Zimowe Noce. Za nami niezapomniany blot, słowa, które padły, długo jeszcze będą wibrować w naszej pamięci.
Dlaczego akurat ten rytuał był tak potężny? Można wymieniać wiele składowych. Począwszy od charakteru święta, miejsca i czasu. Kończąc na ludziach, ich słowach i czynach, dzięki którym udało się tego dokonać.
Światło księżyca rozpraszało się w gęstym dymie unoszącym się nad ogniskiem. Otaczał nas las, las otaczała woda. Miasto zostało daleko za nami. Liczyło się tylko tu i teraz, rytmiczne bębnienie, dźwięki lasu, szelest liści, szum wody, trzaskający ogień i mocny, gęsty dym. Półśpiewne, długie inwokacje Isy, która zwracała się po kolei do mieszkańców 9 światów, wypowiedziane w specyficznym i dopracowanym tempie, zawierające rytmy i powtórzenia wzorowane na eddaicznych przywołaniach zmarłych, którym wtórowały głębokie dźwięki szamańskich bębnów, niejednego z nas wprawiły w trans i pozwoliły poczuć to święto całą gamą zmysłów.
Niejednemu z nas dane było tego dnia spojrzeć w inne światy. Na szczęście dobry miód w dużych ilościach sprowadził nas na ziemię :-)
Wzniesiono wiele toastów - za bogów, za duchy, za przodków.
Za przeszłość, która tworzy teraźniejszość i teraźniejszość, które staje się przeszłością.
Za to co się skończyło, i za ten czas, kiedy jeszcze nie zaczyna się "nowe", a podczas którego możemy przemyśleć swoje decyzje.
Za wspólnotę przyjaciół i siłę, którą nam daje.
Za krew, która nas chroni i którą my chronimy.
Za drogę, którą każdy z nas musiał przejść sam, żeby u jej kresu spotkać pozostałych.
Za prządki naszych losów oraz nas samych i nasze własne umiejętności kucia swojego przeznaczenia.
Za rodziców - naszych własnych, ale także za tych wśród nas, którzy rodzicami już są lub wkrótce nimi zostaną.
Za śmierć, którą uczcić możemy celebrując życie - za cierpienie, za miłość, za gniew i walkę, za namiętność i rozkosz, za spokój i harmonię.
Za wydeptane po raz kolejny ścieżki. Za odnowione więzy przyjaźni, które łączą nas teraz jeszcze mocniej, mimo dzielących nas odległości.
Dużo mogłabym jeszcze wymieniać ale podsumuję to jednym z ostatnich toastów:
Za to byśmy żyli tak, by nasi przodkowie mogli być z nas dumni.
Dziękuję wszystkim za przybycie! Szczególnie doceniam to, że jesteście w stanie przebyć naprawdę niemałą odległość (Poznań, Kraków, Oslo ;-)) po to, byśmy mogli spędzić wspólnie jeden wieczór. Oczywiście, nie byłoby to możliwe, gdyby nie organizatorzy tegorocznego święta, którzy zapewnili nam nie tylko blot, który zapewne przejdzie do kanonu sag współczesnych, ale i wspaniałą ucztę po nim! Dziękuję!
Vrede
tekst na obrazku - Leśna
Pozdrowienia serdeczne.
OdpowiedzUsuń