niedziela, 30 marca 2014

Fotorelacja z Ostary 2014

Byłeś na Ostarze? Nie byłeś? I tak chcesz zobaczyć zdjęcia! I tak chcesz wiedzieć, co się działo albo jeszcze raz sobie powspominać! Poniżej krótki fotoreportaż (i nieco dłuższa relacja).

Przy okazji zdradzę Ci również kilka tajemnic, dzięki którym być może uda Ci się zorganizować zlot, na którym wszyscy będą się równie dobrze bawić (i liczę na zaproszenie! ;-)).


W tym roku świętowaliśmy na Przełęczy Tąpadła, czyli w jednym z ulubionych miejsc wrocławskich pogan. Pogoda nam sprzyjała, mimo iż meteorolodzy straszyli deszczem. W ośrodku czekała nas miła niespodzianka - domki zostały wyremontowane, a wyposażenie wymienione na nowe. Przybyło stołów i ławek wokół miejsca ogniskowego.

Bliskość Raduni i Ślęży, wszechobecna zieleń i całkiem mocno, jak na marzec, grzejące słońce - gwarantowały dobre humory i świetny początek zlotu. A pierwsi goście zaczęli się zjeżdżać już od wczesnych godzin porannych. Zmotoryzowani wrocławianie pomagali dowozić gości spoza miasta. Okazało się, że niektóre auta są bardziej pojemne niż mogłoby się wydawać - poniżej przykład tego, ile bagaży, zakupów spożywczo-alkoholowych oraz innych ważnych rzeczy może zmieścić się w VW:


Każdy z gości został powitany kopertą z niespodzianką. Nie, pieniędzy jeszcze nie rozdajemy! ;-) W kopertach były okolicznościowe pocztówki przedstawiające boginię Ostarę zaprojektowane przez Ingermanię i wydrukowane przez Stowarzyszenie Jera. Do tego dołączony został również list, w którym oprócz opisu tego, co, gdzie i kiedy będzie się działo, znajdowała się tajna misja. Oczywiście dobrowolna! Zdecydowana większość uczestników wzięła w niej udział, ku uciesze pozostałych.

Piątek był dniem powitań i integracji (sportowej lub piwnej) oraz wspólnej pracy nad tym, żeby wieczorne ognisko było wyjątkowe. Uwielbiam takie towarzystwo, w którym nikogo nie trzeba o nic prosić, nikomu nie trzeba nic nakazywać - wystarczy zaproponować wspólną wyprawę, a wszyscy obecni ruszają z kopyta po opał, po patyki na kiełbaski albo do ustawiania stołów i ław tak, żeby znalazło się miejsce dla każdego.

 

To, że na zdjęciach nie ma żadnej kobiety nie oznacza, iż nic nie robiły! Jednak w kategorii "kto przyniesie więcej drewna" bez wątpienia wygrali mężczyźni :-)

Być może zauważyłeś na zdjęciu z bagażami miecz i kostur. A czy zwróciłeś uwagę na to, w jakim naczyniu się znajdują? Ta kamionkowa baryłka o pojemności ponad 10 litrów odegrała ważną rolę tego piątkowego wieczoru. Po pierwsze dorobiła się miana "Kociołek Aegira", po drugie została wypełniona specjalnie zaprojektowanym na tę okazję trunkiem. Nie będę zdradzać sekretów barmańskich Bartka, wspomnieć mogę jedynie, że oprócz specjalnej mieszanki alkoholi w kotle wylądował również słoik miodu oraz sok z wyciskanych na miejscu pomarańczy i cytryn. Przepyszna mikstura podana została w rogu przez główną organizatorkę zlotu, Isę. Jak to się stało, że po jej skosztowaniu żadne zdjęcie tego wieczoru nie wyszło już ostre? Naprawdę, nie wiem! :-D


Rozumiem natomiast dlaczego tak znakomity napój został dnia następnego określony niezbyt uroczym mianem "berbeluchy". Parę głów rano było nieco cięższych i trochę obolałych :-) Każdy jednak otrząsnął się jak mógł najszybciej z tego stanu, bo rozpoczął się kolejny dzień pełen wrażeń.

Wycieczka na Radunię, wycieczka na Ślężę, warsztaty rękodzielnicze z Gabro Art, ubieranie Marzeny czy chociażby beztroskie nicnierobienie - każdy wybierał to, co mu najbardziej odpowiadało i miał na to czas aż do godziny 17.00.

Ubieranie Marzeny zabrzmiało nietypowo? Spokojnie, za chwilę sprawa się wyjaśni. Tymczasem parę zdjęć z tego, co się działo na warsztatach:






Powstały skórzane sakiewki, pochwa na karambit (wygoogluj sobie!) i całkiem sporo biżuterii. Ach... i jeszcze drewniany penis, który zawisł (a raczej zasterczał) na szamańskim kosturze Asusa. 

Można też było przyjrzeć się z bliska wspaniałym bębnom wykonanym przez Gabro Art (już nie googluj, wszystkie przydatne linki znajdą się pod tekstem :-)) oraz zamówić jeden dla siebie. 


Tego dnia przyjechali też nasi specjalni goście z wrocławskiej drużyny Blotunga. Blotunga na blocie? To brzmi dobrze! Reprezentanci Blotungi wzbudzili zachwyt ogółu zarówno swoimi strojami, jak i przepysznymi domowymi wędlinami i chlebem, którymi się z nami podzielili. Atrakcją stał się też przeogromny róg, z którego dosyć trudno wydobyć odpowiedni (tzn. nie brzmiący jak jęki smutnej krowy) dźwięk oraz umiejętności Kamy, która jako jedyna potrafi w niego tak zadąć, że zapewne nawet Heimdall jest pod wrażeniem.


Ale wróćmy do Marzeny... Zapewne znany jest Ci wiosenny zwyczaj topienia Marzanny? My również chcieliśmy symbolicznie powiedzieć zimie "do widzenia" ale zrobiliśmy to po swojemu i  w ten sposób powstała Marzena - symbol tego co minęło, tego co stare i musi odejść aby ustąpić pola nowemu. Wykonana została z gałęzi, trzcin i warzyw oraz przyozdobiona przez uczestników święta świeżymi oraz suszonymi owocami. A dlaczego tak? Dlatego, że po rytualnym uśmierceniu, jej "zwłoki" miały zostać w lesie. Wybraliśmy więc materiały jadalne dla zwierząt i ekologiczne.

Wyglądało to tak:


Oczywiście towarzystwo miało najwięcej uciechy przy montowaniu piersi z kapusty, a panów poniosła wyobraźnia do tego stopnia, że stworzyli nawet figową pochwę. Ponieważ zimowa kukła miała być przeciwieństwem tego co młode i płodne, kobiecym narządem stała się wyjątkowo stara i sucha figa, do tego otoczona słomianym gąszczem.



Nie myśl sobie jednak, że obchodziliśmy się z Marzeną bez należytego szacunku! Jak na starą królową przystało - dostała masę cudownej biżuterii i innych ozdób, a nawet trzewiki z szyszek (kto to wymyślił?), niesiona była przez mężnych i silnych panów, a na miejsce rytuału odprowadził ją prawie 50cioosobowy orszak w skład którego wchodziła nawet sekcja muzyczna.


I dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Obrzęd.

Blot odbył się na Raduni. Na polanie otoczonej z 3 stron drzewami. Z czwartej strony było strome zbocze, dzięki któremu mogliśmy widzieć Ślężę. Miejsce zostało wcześniej odpowiednio przygotowane, tak by wszyscy Ci, którzy postanowili wziąć udział w blocie, przyszli już na gotowe i skupili się tylko na tym, co miało się wydarzyć.

Ognisko płonęło. Zabrzmiały bębny. Tradycyjnie zaczęliśmy od przywitania się z duchami miejsca. A kto  najlepiej rozmawia z duchami? Oczywiście szaman. Asus, jak zwykle, nie tylko stanął na wysokości zadania, ale i po raz kolejny udowodnił, że jest w tym najlepszy, a szamańskie umiejętności każdemu rytuałowi dodają mocy. Miejscowe duchy zostały nakarmione i napojone. Po tym wstępie pałeczkę (a w tym przypadku gałązkę) przejęła Isa. Jak zwykle piękna i uśmiechnięta, ciepłymi słowami przywitała Ostarę. Bogini została zaproszona, a symboliczna zima pożegnana oraz dosłownie zdekapitowana. Głowa zimowej kukły została ścięta mieczem i wrzucona w ogień. To była nasza wspólna ofiara dla Ostary. Następnie zaprosiliśmy Wanów. Njord, Nerthus, Frey i Freyja... I przyszedł czas na toasty. Dobre, oryginalne, szczere - tak jak powinno być. I oczywiście w wiosennym nastroju. Wyjątkowo spodobał mi się tekst Krzysztofa - za ogień, który w nas płonie; za soki, które w nas krążą. Tymi słowami momentalnie rozweselił zebranych i przypomniał o tym, co oczywiste, ale o czym jednak zdarza się czasami zapomnieć.

Po toastach Asus podziękował duchom za udostępnienie miejsca, a uczestnicy ze swoimi indywidualnymi ofiarami podchodzili do ognia lub wynosili je dalej w las. Potem wracali z powrotem do kręgu i widać było, że nikomu nie chce się stąd ruszać! Część rozsiadła się na trawie, sekcja muzyczna jeszcze raz zaczęła uderzać w bębny.

Zaskoczył mnie widok kosza z pustymi butelkami po miodzie. Podczas jednej kolejki zużyliśmy ich aż 5!


Nikomu nie chciało się jeszcze wracać, zaczęły się pamiątkowe fotki, sesje zbiorowe i indywidualne, w parach, trójkach i czwórkach ;-P







Kiedyś jednak ruszyć się trzeba, więc i my w końcu wróciliśmy na teren ośrodka. Przyjaciele, którzy nie byli na blocie, przygotowali w tym czasie kolację. Część uroczysta zlotu była już za nami. Ale to nie oznaczało końca niespodzianek!

I tak doszliśmy do loterii, podczas której można było wygrać to, co widać w koszu:


A ponieważ nie wszystko widać, to pozwolę sobie wymienić: Othala wykonana z drewna przez Iron Beard Forge oraz pochodzące z tej kuźni 3 wisiory - żelazne młoty Thora. Drewniane, zdobione delikatnymi ornamentami wisiorki w kształcie młotów od Wolfcrafta oraz wykonane tą samą techniką zawieszki w kształcie run. Skórzana sakiewka od Ingermanii oraz zaprojektowana przez nią ostarowa grafika w formacie plakatowym. Linoryty od Gabro Art. Naklejki-tatuaże z motywami wikińskimi (tak, takie dla dzieci! :-P).

Wspólnie z Isą przygotowałyśmy również konkurs wiedzy dotyczącej mitologii germańskiej, w którym nie zawsze znajomość mitu była najistotniejsza, a szybkość i współpraca w drużynie. Drużyny powstały dwie: śląsko-łódzka oraz wrocławsko-warszawsko-krakowska. Nagrodą był przedni miód ufundowany przez Marcina z pierwszej drużyny. Walka była zacięta i zakończona remisem, więc przeszliśmy do kolejnego punktu programu, czyli mitologicznych kalamburów. Było już ciemno, ale udało nam się kontynuować w świetle latarek. Kalambury wypadły znakomicie! Gracze byli za dobrzy! Zarówno Ci, którzy odgadywali, jak i Ci, którzy na scenie, w świetle reflektorów przedstawiali mit lub postać. Nawet tak - wydawałoby się, że trudne - hasła jak "śmierć Baldra" czy "poczęcie Sleipnira" zostały rozszyfrowane prawie natychmiast! Wyobraź sobie jak to wyglądało! :-)

Pierwszy dzień wiosny to również urodziny Isy, więc imprezę zakończyliśmy urodzinowym symblem i zabawą do... w sumie to nie wiem, do której :-)

Rano sprawdziliśmy czy wiosna aby na pewno przyszła... I tak, owszem, mamy dowody!


Bazie kwitną, a żaby kopulują w najlepsze:


Ciężko jest się żegnać po tak udanym spotkaniu. Chciałoby się je przedłużyć i moment rozstania odwleka jak najdłużej. Na szczęście zawsze jedno jest pewne i tym możemy sobie w tym momencie poprawić humor - jeszcze się spotkamy!

Długo jeszcze będziemy wspominać to święto. Niech kolejne będą równie udane i za rok znowu powtórzymy to, co teraz: "To była najlepsza Ostara!".

Jeszcze raz dziękuję wszystkim gościom za wyborowe towarzystwo. I myślę, że również w imieniu organizatorów mogę powiedzieć, że to właśnie tacy ludzie jak Wy sprawiają, że chce się dalej działać, wspólnie pracować i razem świętować. Dziękuję!



Obiecane linki:

Artyści na FB:
Gabro Art, 
Iron Beard Forge, 
Wolfcraft, 
Dziupla,
Koci Koszyk
oraz miejsce, w którym można to wszystko zobaczyć i kupić:
Mandragora - sklep z pogańskim rękodziełem

Drużyna:
Blotunga - oficjalna strona drużyny,
Blotunga na FB.

Poganie:
Stowarzyszenie Jera na FB,
Poganie Wrocławscy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz