niedziela, 27 lipca 2014

A Ty jak uprawiasz bogów?

Zachwyciłam się norweskim zwrotem "dyrke guder". Czasownik "dyrke" ma kilka znaczeń. Przede wszystkim oznacza uprawianie w sensie rolniczym, np. uprawę roślin, uprawianie ziemii. Używa się go również w zwrocie "rozwijanie zainteresowań". W końcu to też w pewnym sensie uprawa. Ale najbardziej podoba mi się właśnie to znaczenie, stosowane we zwrocie, który na nasz język możnaby przetłumaczyć jako "czczenie bogów".
Kiedy zamiast czasownika "czcić" powiem/pomyślę/poczuję "uprawiam" to o wiele lepiej tłumaczy to moją relację z bogami.
W słowie "dyrke" czuję wilgoć ziemi, jej zapach i lekki chłód. W "dyrke" mam ochotę się zanurzyć, poczuć gołymi rękami i bosymi stopami bliskość Jord.
To o wiele bliższa relacja niż odległe i zdystansowane "czczenie", "wielbienie" czy "ubóstwianie". To związek obustronny, który wymaga częstych interakcji. To czynność, którą należy powtarzać. Stosunek, który należy pielęgnować. To wzajemne więzi. Sieję, pamiętam, podlewam, dbam, nawożę, pielęgnuję... A potem zbieram plony. To takie ziemskie, realne i prawdziwe. A przede wszystkim bliskie i namacalne.

Czy takie same skojarzenia będą w języku polskim? No cóż... Nie wiem jak Tobie kojarzy się słowo "uprawiać". Pierwsze co mi przychodzi na myśl to "uprawiać seks". Czy to ma coś wspólnego z religią? Widzisz jakieś podobieństwa między prowadzeniem blotu a miłością fizyczną? Zastanów się ;-) To może być niezła zabawa!

Na przykład... przypomnij sobie swój pierwszy blot. Czy miałeś przed nim lekką tremę? Czy nie mogłeś się już doczekać kiedy to zrobisz? A może trochę się bałeś, chciałeś dobrze przygotować, podpytać innych jak to się robi? Czy marudziłeś nad wyborem miejsca, czasu, słów, ofiary? A może poszedłeś za głosem instykntu i wszystko samo wyszło idealnie? No może nie do końca idealnie, bo skończyłeś za szybko i nie bardzo wiedziałeś co dalej... ale byłeś zadowolony z siebie :-) A może nie za bardzo, ale wiedziałeś, że następnym razem na pewno będzie lepiej!
Zastanów się nad tym jak robiłeś to na początku a jak robisz to teraz. Udoskonaliłeś technikę?

Przypomnij sobie bloty, w których brałeś udział oraz prowadzących. Pośmiejmy się teraz z nich i z nimi :-) Pozwolę sobie też trochę przejaskrawić sytuacje, żeby lepiej uwidocznić różnice. I niech mi się tu nikt nie obraża! :-) Każdemu przecież może się czasem zdarzyć tzw. gorszy dzień! (Chociaż Tobie oczywiście się nie zdarza! Mnie oczywiście też nie! :-P)


Jak można prowadzić blot? 

1. Przynudzający powolniak.
Niektórzy zabierają się do tego bardzo poważnie, robią wszystko tak jak zostało napisane w jakimś poradniku, zawsze tak samo... Czasami można nie zrozumieć ich gry wstępnej, albo co gorsza zacząć w jej trakcie ziewać z nudów :> Rytuał trwa długo, w większości wypełniony monotonnym monologiem. Ludzie przestępują z nogi na nogę nie mogąc doczekać się końca i gdy tylko dorwą się do rogu z miodem, biorą przeogromne łyki, bo bez pomocy alkoholu ciężko znieść coś takiego.

2. Zaskakujący człowiek-błyskawica.
Inni z kolei są tak spontaniczni, że gdyby nie oralna informacja o treści "idziemy na blot" to nawet nie domyśliłbyś się, że już się zaczyna. Tacy zazwyczaj kończą równie szybko i spontanicznie co zaczęli i zostajesz z dosyć zaskoczoną miną i niedosytem wymalowanym na twarzy... Jak to, to już? 2 zdania i już ofiary? To już naprawdę koniec? To naprawdę wszystko co masz do przekazania? Po takim blocie, w którym tylko prowadzący "doszedł", ludzie albo rozczarowani wracają do miejsca, gdzie jest więcej alkoholu albo zostają w miejscu blotu dłużej i zaspokajają się sami.

3. Surwiwalowiec.
Są tacy, którzy są gotowi do działania dopiero po godzinnym przedzieraniu się przez chaszcze, leśne ostępy i bagna. Podczas gdy ich poziom adrenaliny podnosi się coraz wyżej, poziom chęci do życia osób towarzyszących drastycznie spada w dół... Biedne towarzystwo oddałoby wszystko za łyk nawet nie miodu a wody i choćby 5 sekund przerwy na złapanie oddechu. Ale nie, trzeba zap... dalej. O dziwo, kończy się to zawsze zbiorową satysfakcją. U jednych wywołaną tym, że surwiwalowiec naprawdę zaprowadził ich w najpiękniejsze miejsce jakie można sobie wyobrazić na blot. U innych tym, że udało im się tam dojść i nie zemdleć po drodze. Wszyscy są zachwyceni, dotlenieni a blot przeżywają mocno, dobrze i intensywnie. W każdym razie jest im dobrze aż do momentu, w którym trzeba wracać. Tą samą drogą...

4. Domownik.
Lubi w domu, to chyba jasne? W domu jest bezpiecznie, wszystkie kąty znane a w razie czego blisko do zapasów miodu i wyżerki. Do tego nie pada na nas deszcz i nigdzie nie trzeba się włóczyć. Można by pomyśleć, że w domowniku siedzi leń. Nic bardziej mylącego, bo domownik zazwyczaj ostro zapiernicza przed blotem, wiedząc że nie tylko będzie ofiarnikiem ale i gospodarzem domu. Ta pozorna wygoda to w dużej mierze rodzicielska (nad)opiekuńczość i rozpieszczanie gości oraz uzasadniona duma z własnego gospodarstwa. Tak, tak... fajnie sobie latem pohasać na łączce ale przecież we własnym łóżku lepiej.

5. Mistrz jednego triku.
To najczęściej osoba, która doprowadziła do perfekcji jedną technikę i nie jest w stanie zastosować żadnej innej. Trik jest świetny. Powtórzony po raz trzeci robi się przewidywalnie nudny i płytki. W ten sposób nie da się utrzymać związku na dłuższą metę. A ponieważ mistrzu nie zamierza nic zmieniać w swojej jakże doskonałej technice, to zmieniać musi partnerki i partnerów. Nowej widowni dostarcza orgazmicznych przeżyć a sam puchnie w blasku adoracji zapamiętując wszystkie momenty swojej ponownej chwały i wzbudzony podziw, by móc się potem nim pocieszać w długie, samotne wieczory... W końcu nie tak łatwo znaleźć nową widownię. Jak dobrze, że mamy internet! :-D

6. Dziki ogier albo suka w rui.
O żesz ku... Tego nigdy  nie zapomnisz! :> Na te bloty się czeka z utęsknieniem i fantazjuje o nich już kilka tygodni wcześniej. Osoba prowadząca to ogień! Do którego najczęściej masz ochotę wsadzić łapę! :-D Od początku do końca wie co robi, wie jak Cię podejść, wzbudzić zainteresowanie i doprowadzić do punktu kuliminacji. Za każdym razem czymś Cię zaskoczy, za każdym razem emocje sięgają zenitu. Czujesz się fantastycznie psychicznie i fizycznie a kiedy składasz ofiarę to wiesz, że nie tylko Tobie dobrze zrobiono ale że i Ty właśnie robisz dobrze. Nie wszystkim podoba się to tak jak Tobie, niektórzy zaczynają się czuć nieswojo pod wpływem intensywności tego spojrzenia. Są nawet tacy, którzy się boją, chociaż nie wiadomo do końca czy tego co się dzieje czy swoich własnych reakcji. Zbyt intensywne przeżycia wywołują zazdrość lub halucynacje, czasem dwa w jednym, co staje się zalążkiem fantastycznej plotki. Czyżby zbyt intensywnie i zbyt intymnie? Za dużo greckiej tragedii i za silne katharsis? Plotka ewoluuje i po kilku dniach dowiadujemy się, że blot prowadziła naga wiccanka czcząca rzymskich bogów do spółki z jurnym hydruaulikiem wyznania judeochrześcijańskiego, który nawrócił się w wyniku eklektycznego ezoprzypadku. Śmiejemy się do rozpuku i nie możemy doczekać kolejnego blotu! :-) Bo to po takim blocie nie możesz dojść do siebie przez 3 dni i cieszysz się, że nie robisz tego codziennie :> Takie grzmoty i błyskawice są dobre tylko od święta!

7. Idealny partner.
Ha! A to już dopisz sobie sam i postaraj się właśnie tak prowadzić blot :-) Pamiętaj, że potrzeba również może być pasją. Mamy różne upodobania i nie wszystkim musi się podobać nasz styl. Ważne jednak, żebyś Ty czuł się w nim dobrze i był sobą. Może uda Ci się połączyć wiedzę poważniaka ze spontanicznością? Może uda Ci się dorzucić do ekscytującego surwiwalowca również opiekuńczość domownika? A zamiast doskonalić się technicznie w jednym sposobie, włączysz intuicję, pasję i namiętność, tak żeby każdy uczestnik blotu wyszedł z niego zadowolony i chciał do Ciebie wracać?

Mimo iż druga część tekstu powyżej była wyłącznie zabawą (którą możesz swobodnie kontynuować dalej i wymyślać kolejne ciekawe kategorie ofiarników :P) to teraz całkiem poważnie radzę Ci się zastanowić nad tym jaki jest Twój związek z bogami? Jaka jest Twoja relacja z ludźmi? Jaka z Twoim partnerem? W jaki sposób kochasz? Czy naprawdę jesteś sobą czy zabiegasz tylko o pozory? Czy wkładasz w to serce czy coś Cię ogranicza? Jeżeli jesteś z siebie zadowolony to świetnie! Upewnij się tylko, że inni też są :-) Jeżeli wydaje Ci się, że coś nie do końca wychodzi tak jak trzeba to nie powód, żeby się załamywać. W końcu ćwiczenia czynią mistrza! Oby nie jednej sztuczki! :-) Otwarty umysł, pasja i odwaga to bardzo dobre podstawy rozwoju!

4 komentarze:

  1. Świetny wpis, super się czytało i dało do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe... Znam większość zestawu ( pewnie i część pierwowzorów ). Fajnie, że nie "zniszczyłaś" blotmadra - model domowy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Model domowy to zawsze fajny gość! :-P A raczej gospodarz :-) I niedoceniany niesłusznie! :-) A tak naprawdę to nikt nie jest w 100% jedną tylko kategorią. Domownik czasami bawi się w surwiwal itd. Zamiast słowa "pierwowzór" użyłabym raczej "inspiracja" :-)

    OdpowiedzUsuń