piątek, 18 listopada 2016

Vetrablot 2016

Ten wrocławski Vetrablot będę jeszcze długo wspominać. Rytuał zaczęliśmy o zachodzie słońca ale przygotowania do niego już 2 godziny wcześniej. Mimo iż przez całe przedpołudnie pogoda nie sprzyjała, padał lodowaty deszcz a wiatr nieprzyjemnie zacinał - to tuż przed czasem zbiórki niebo się rozpogodziło. Szare chmury zostały rozproszone, wyszło słońce. Mogliśmy cieszyć się piękną, złotą jesienią i podziwiać jej kolory na Wyspie Opatowickiej.

Skavenowi udało się zmobilizować całkiem liczną grupę osób chętnych do pomocy przed obrzędem. Wspólnie wybraliśmy miejsce na rytuał pod wielkim, starym drzewem. Było to naprawdę piękne i klimatyczne miejsce. Okoliczne duchy nam sprzyjały, bo mimo wcześniej padającego deszczu udało nam się szybko uzbierać mnóstwo suchego drewna na obrzędowy ogień.

Przygotowywanie obrzędu to świetna forma integracji. Cieszę się że mogłam wreszcie osobiście poznać ludzi, których znałam tylko z opowieści znajomych oraz zobaczyć stare, dobrze znane twarze. To ogromna radość, kiedy przychodzi tyle ludzi, niektórzy dojeżdżają z innych miast tylko i aż po to, żeby razem stanąć w kręgu. To ma znaczenie i to daje chyba nam wszystkim niezłego kopa energii i dużą motywację.








Kiedy słońce było już nisko, dołączyli do nas pozostali prowadzeni przez Leśną. Na skraju lasu czekał na nich Paweł, który każdemu wręczał zapaloną świecę. Pochód świateł przemaszerował przez las na polanę, pod nasze wielkie drzewo. Tam wszyscy ustawili się w kręgu.








Leśna rozpoczęła obrzęd rozpalając ogień przy pomocy pochodni. Mocnym głosem pozdrowiła przodków. Chodząc wokół ognia zaśpiewała pieśń o pamięci, odwadze i sile. Pozdrowiła Odyna, Freję, Hel ulewając miodu do ognia. Uwielbiam, kiedy Leśna prowadzi, bo zawsze wie co i kiedy powiedzieć, a do tego mądrze, ciekawie i z uczuciem. To był piękny Blot, zarówno pod względem wizualnym jak i emocjonalnym. Szczerość w rytuale cenię ogromnie i dlatego ten blot uważam za dzieło doskonałe.


Jestem wdzięczna wszystkim obecnym za wspólny krąg i słowa, które pomogły. I to nie tylko tym , którzy mówili ale i tym, którzy słuchali. Za atmosferę przyjaźni, zaufania i bezpieczeństwa, które sprawiły, że wielu z nas przemawiało bardzo od serca.

Kiedy ostatnia osoba w kręgu wzniosła toast, zaczął kropić deszcz. Był to jasny sygnał, dla nas, że pora kończyć a z ucztą i wspomnieniami przenieść się w bardziej suche i ciepłe miejsce. Rozeszliśmy się, by spotkać się ponownie godzinię później w pubie i porozmawiać przy kuflu piwa. W dobrym towarzystwie czas płynie zaskakująco szybko, więc ani się obejrzeliśmy a już nastał nowy dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz