poniedziałek, 1 lipca 2013

Midsommer w norweskim lesie

Tak, to był najdłuższy dzień w roku... Tym razem nie zapadł nawet lekki półmrok, 23.06. przeszedł płynnie w 24.06., a o północy wciąż było jasno, jak np. latem, w Polsce, o 18:00. No właśnie - latem... Od kilku dni padało obficie, ponoć spadły rekordowe ilości wody, w związku z czym groził nam blot w strugach zimnego deszczu. Ale jak to mówią Norwegowie: Żadna pogoda nie jest zła, jeśli jest się odpowiednio ubranym. Deszcz odstraszył większość turystów, las i miejsca biwakowe były praktycznie wyludnione. Słychać było tylko wiatr, deszcz i ptaki.
Na czas blotu jednak padać przestało i midsommerowa "noc" zapachniała mokrym igliwiem i żywicą, wilgotnym drewnem i ziemią. Zabrzmiała głosami lasu i naszym śpiewem. Wznieśliśmy toasty za bogów, Norny i duchy tej ziemi. Wspominaliśmy rodziny i przyjaciół, którzy, mimo iż są setki km stąd, to jednak  wydają się być zawsze blisko, bo w naszych sercach i myślach. Piliśmy za Wasze zdrowie i powodzenie oraz za naszą wspólną hamingję.
Jak zawsze przyroda nas zachwyciła. Bez względu na to, jak często chodzimy po okolicznych lasach, górach czy wybrzeżach , wciąż zachwyca nas swoim urokiem od nowa. Dlatego reszta opowieści nastąpi  w formie obrazów.

W drodze na miejsce blotu

Nasz horg (jeden z kilku)

Figurka przedstawiająca 3 Norny - prezent od Wolfcrafta, tego dnia po raz pierwszy  z nami na rytuale.

Jedno z miejsc, w których zostawiamy podarunki. 



Widok z miejsca, w którym leży "nasz kamień".


A na zakończenie słowiańska fantazja, czyli wianek na wodzie :-) Żadna dziewica go nie dotykała, a i tak pływał całkiem nieźle :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz